Przemoc, której nie widać

"Marcin podrzucał roześmianą, prawie trzyletnią już Manię. Stykał się plecami z żoną, która trzymała w czułym uścisku kilkumiesięcznego synka przodem do obiektywu. Patrzyła wprost na trzaskającą migawkę (...). Na jej ustach błąkał się rozmarzony uśmiech, ale w oczach czaiło się coś zimnego, odległego."


Natalia Fiedorczuk - pisarka, autorka książek dla dzieci, psychopedagożka i pasjonatka neuronauki nie
po raz pierwszy sięga po tematykę związaną z przemocą domową. Ta problematyka została poruszona w jej wcześniejszej, wydanej w 2018 roku, powieści pt."Ulga". Za książkę "Jak pokochać centra handlowe" Natalia Fiedorczuk otrzymała nagrodę Paszportu "Polityki" za 2016 rok w kategorii literatura. W jej najnowszej powieści "Porodzina" mamy do czynienia z kryminałem. Jest zagadka do rozwiązania, ale to nie jej rozwikłanie jest głównym tematem tej lektury. To analiza psychologiczna bohaterów wysuwa się tutaj na pierwszy plan. Przemoc, której nie widać, która nie zostawia żadnych śladów, ale prowadzi to tragedii jest tutaj bohaterem drugiego planu. 
 
"(...) czuję, że żyję jakby nie swoim życiem. Że jest... udawane. Patrzę na siebie z boku i myślę; Nie wierzę, że o ja (...). Jakby wszystko było, nie wiem, dekoracją. Moja rodzina, mój dom, moje dzieci. Z wierzchu wszystko wygląda bardzo... dobrze. W środku - jakby mnie tam nie było."
 
Rzecz się dzieje w małej miejscowości. Z początkiem września 2018 roku znika cała rodzina Waszyńskich. Młode małżeństwo Natalia i Marcin oraz dwójka ich dzieci. Nie ma żadnych śladów przemocy. Dom wygląda, jakby jego mieszkańcy wyszli tylko na chwilę. Niczego nie brakuje, panuje wręcz idealny porządek. Nic nikt wcześniej nie zauważył. Zaginięcie zgłasza matka Natalii, Halina Skowrońska, zaniepokojona brakiem kontaktu z córką i zięciem. Jak to możliwe, że cała rodzina zniknęła bez śladu? 
  
Sprawą zajmuje się podinspektor Krystian Gruszecki, który mocno angażuje się w tę sprawę.  Podejrzenie pada na sąsiada, Jarosława Pajęckiego, człowieka z tajemniczą przeszłością, ale poza poszlakami brakuje jakichkolwiek dowodów na winę tego człowieka. Opinii publicznej wystarczy jednak samo podejrzenie, by wykluczyć i piętnować rodzinę tego człowieka. Choć podinspektor Gruszecki zostaje odsunięty od śledztwa, ta sprawa nie daje mu spokoju. Drąży coraz głębiej, a na światło dzienne wychodzą nowe, zaskakujące fakty. 
 
"Nawet nie zauważyła, kiedy to się stało, ale po prostu nie miała własnych pieniędzy. (...) prawie w ogóle przestała wychodzić."
 
Natalia Fiedorczuk niezwykle wnikliwie portretuje sylwetki swoich bohaterów. Pokazuje cichą, ukrytą przemoc, która wyniszcza od wewnątrz. Ofiara, krok po kroku zostaje pozbawiana wszelkiej samodzielności, możliwości dysponowania pieniędzmi i decydowania o czymkolwiek. Stopniowo odcina się ją od rodziny, bliskich, przyjaciół. Nie ma kontaktu z ludźmi, to nikt nic nie wie, niczego nie zauważa. Pojawia się ignorowanie, uporczywe karanie milczeniem, lekceważenie. Człowiek, który jest tak traktowany zaczyna wątpić we własne zdrowe zmysły. Sam już nie wierzy sobie, swoim odczuciom i obawom. Długo nie dopuszcza do siebie myśli, że coś jest nie tak. Nie ma przecież awantur, krzyków. Z pozoru wszystko wygląda bez zarzutu. 
 
"Wtedy zrozumiała, że musi coś zrobić. Że musi uciec, zabrać dzieci, uciec, wyjechać z tego plastikowego, potwornego raju. Że nie może tak żyć. Że się boi. Że strach, który zobaczyła w oczach własnego dziecka, jest jej własnym strachem."
 
Ile jest takich rodzin wokół nas? z pozoru idealnych. Kulturalni ludzie, żadna patologia. Nie ma tam biedy, uzależnień, awantur. Tyle tylko, że dramat rozgrywa się w zaciszu czterech ścian, często bez krzyku, bez bicia czy szarpania. Jak wtedy udowodnić, że coś złego się dzieje? Książka Natalii Fiedorczuk porusza bardzo ważną tematykę. Ważną i niestety bardzo obecnie aktualną. Warto zacząć o tym pisać i mówić głośno. Może usłyszą Ci, którzy potrzebują pomocy. Może dotrze to do tych, którzy mają wiedzę o takich problemach u innych. Zawsze warto zawrócić na to uwagę. Zanim będzie za późno.
 
"Ostatnie, co zobaczyła, to jego wykrzywione usta, kropelki śliny na zaroście i tęczówki. Były czarne. Zupełnie czarne." 
 

📞 Centrum Praw Kobiet - 600 070 717

Komentarze