Żaden koniec

"Jakub właściwie wiedział to od początku, wiedział w chwili przebudzenia, wiedział, gdy się golił i gdy szukał marynarki, cały czas wiedział, ale uwielbia suspens. Chce zobaczyć się z babcią."

Czterdziestoletni mężczyzna budzi się wczesnym rankiem pewnej kwietniowej niedzieli. Karmi kota, ubiera się i wychodzi z domu. Wsiada do samochodu i wyrusza w podróż. W czasie drogi uświadamia sobie dokąd zmierza. Pragnie spotkać się ze swoją babcią Krystyną. Dzwoni w tej spawie do ojca i wówczas dowiaduje się, że jego babcia właśnie zmarła. Przed godziną. Tak wkraczamy w rodzinną historię Jakuba i jego bliskich. Układamy, niczym puzzle, poszczególne rodzinne epizody. Poznajemy historię wnuka, syna, córki i matki. Osób spokrewnionych, lecz niezwiązanych ze sobą. To opowieść o grupie ludzi, zwanych rodziną, którzy niewiele o sobie wiedzą i niewiele do siebie czują. Są jednak połączeni. Ich losy wzajemnie wpływają na siebie, czy tego chcą czy nie.

"Umrę - powiedziała babcia. Miała słuszność. Ludzie umierają. Trudno nie spostrzec. Na podstawie obserwacji ludzkości babcia wyciągnęła wniosek co do swojej przyszłości, niezbyt, umówmy się, odległej, gdy się jest już babcią. Miała absolutną rację. Umarła."

Seniorką rodu była Krystyna. Czyjaś córka, siostra, matka i babcia. Wcześnie została osierocona przez własną matkę. Miała zaledwie kilka lat. To był mroźny dzień. Padał śnieg. Tak wczesna śmierć matki odcisnęła swoje piętno na małej Krysi. Została z nieporadnym ojcem i resztą rodzeństwa. Kiedy dorosła wydano ją za mąż wbrew jej woli. Za wdowca po starszej siostrze. Nigdy go nie pokochała. Nigdy nie pogodziła się ze swym losem. Z tego związku na świat przyszło dwoje dzieci, Marta i Mareczek. To z ich wspomnień rekonstruujemy historię życia Krystyny. To, co zachowali w pamięci, buduje obraz ich relacji z matką. Niełatwych relacji. Jak to w rodzinie.

"Wszystko na dobrą sprawę się zaczęło po śmierci ojca. Życie mamy zaczęło się po śmierci ojca. To frazes oczywiście, truizm, ale życie się zaczęło, wylazło nagle, jakby było do tej pory schowane w walizce wciśniętej pod łóżko. Wylazło, się otrzepało i się rozpędziło. Ojciec umarł, bo tak należało. Żeby mama mogła zacząć żyć."

Krystyna nie miała szczęścia w miłości, choć bardzo jej pragnęła. Po śmierci męża długo szukała kogoś dla siebie. Krystyna nie miała też specjalnie instynktu macierzyńskiego. Wychowywała dzieci, bo nie miała innego wyjścia. Ale czy była kiedykolwiek szczęśliwa? Czy czuła się spełniona? Umarła i pozostawiła świat i swoich bliskich samych sobie. Nieporadnych w swych uczuciach. Tak jak ona sama za życia.

"Wszystko zabrała ze sobą. Całe życie razem z nią się skończyło, przeszłość też. Starzy ludzie, którzy umierają, powinni coś zostawić. Ona zabrała wszystko, nawet to, co chcieliśmy uważać za nasze. Nie wolno umierać, zabierając aż tyle."

Zośka Papużanka po raz kolejny oddaje w nasze ręce wyjątkową, wspaniałą książkę. Powieść "Żaden koniec" to kwintesencja jej niepowtarzalnego stylu. Kto zna i ceni twórczość tej autorki, będzie zachwycony. Kto, po raz pierwszy zetnie się z jej pisarstwem, będzie miał okazję zakosztować wspaniałej uczty literackiej. Gorąco polecam!

Tej autorki, polecam również powieść "Kąkol"


Komentarze